Wyjazd na Martynikę (cz1)

O 4:34 zadzwonił budzik. Zgodnie z planem w miłym geście wydzwonił „Fasten Your SeatBelt” i po chwili piliśmy już kawę wsiadając do samochodu jadącego na lotnisko. W zasadzie dojazd nie sprawił większych problemów. Odprawa, mimo niedawno zbudowanego terminalu 2 na lotnisku w Warszawie odbyła się w terminalu 1… Tłok jak zwykle, choć po tym czego doświadczyliśmy w Paryżu raczej bardziej niż sprawnie. Dwie Panie napotkane po wyjściu z kontroli paszportowej, o twarzach które wielokrotnie muskał promień solarium pytają nas „Chłopaki, wy też Do Hurghady?” – trochę dalej odpowiadamy i przyspieszamy kroku udając się w kierunku gate’u na… terminalu 2.

Podróż do Paryża, bez problemów – Lotnisko Charlesa de Gauell’a raczej nie zachwyca, wygląda potężnie, aczkolwiek jego stan pozostawia naprawdę wiele do życzenia – głównie z punktu widzenia sanitariatu i komunikacji. Po 10 minutach pędzimy już autokarem (koszt biletu 19 euro) po obwodnicy Paryża na lotnisko Orly. Autobus, w którym obsługa zadziwiała nad wyraz znajomością języka angielskiego dała do myślenia 🙂 Może tak będzie wszędzie?

Oczywiście nasze nadzieje rozwiała się po pierwszym spotkaniu z obsługą portu ORL. Na terminalu S konsumujemy małe co nieco i ustawiamy się w kolejce która ciągnie jak wąż przez cały budynek.

Tip! Check-In od razu w momencie pojawienia się na terenie lotniska. Szczególnie dlatego, iż większość ciekawostek jest jednak w strefie wolnocłowej, (włącznie ze strefami dla palących) a ruch przez bramki jest dość czasochłonny. Zatem w momencie transferu z CDG na ORL-SUD natychmiast udajcie się z bagażami do odprawy osobistej. Nie pożałujecie i zaoszczędzicie sobie typowego dla współczesnych odpraw stresu.

Wybraliśmy linię Air Caraibes – siostrzaną linię Air France. Tutaj kolejna sugestia – jeśli lecicie od razu zamówcie dla siebie kartę AirMiles – oddzielną dla Air France i Air Caraibes, co pozwoli Wam uruchomić licznik pokonanych mil w locie. Szczególnie przydatne mając na uwadze promocje i darmowe loty za mile w wybranych okresach dla linii AF i AC. Jedzenie jest przyjemne, pachnące tańszym stopem plastiku, jednakże spotkanie z Ti’Punch lub Planteur – narodowym shot’em Karaibów podnosi stanowczo uczucie szczęśliwości. Wino Merlot, skarpetki, poduszka, koc, słuchawki i około 9.000 mil komponuje się bardzo przyjemnie. Przez całą podróż mogliśmy śledzić mapę z naniesioną lokacją naszego samolotu.

Podróż trwająca osiem godzin zawsze musi być męcząca, nie ma co stanowczo narzekać na obsługę, posiłki czy inne czynniki zewnętrzne ( takie jak -54C na zewnątrz samolotu). To bez wątpienia po prostu zwykłe ludzkie zmęczenie.
Samolot wylądował o 19.49 lokalnego czasu. Fala wilgotnego ciepła osacza każdego, zupełnie inny zapach powietrza i upał mieszany z zapachem morza – to właśnie Martynika. Po chwili przemiły taksówkarz przypominający Morgana Freemana wiezie nas za 80EU do hotelu Residence des Iles.

Tip! Taksówka to koszt 80EU, natomiast korzystając z wynajmu samochodu w firmie Air Conditioned Car Rental Ltd ( www.acr-martinique.com ) możemy samochód wypożyczyć za 37EU już na lotnisku i oddać następnego dnia np. w Le Marin, gdzie znajduje się główna marina morska wyspy.

Dojechaliśmy bez problemów mijając Le Lamentin, Ducos i dalej Riviere-Salee, St.Luce docierając po 42km do Le Marin. W mieście skorzystaliśmy z usług hotelu Residence Des Iles ( www.residence-des-iles-martinique.com ) gdzie dostępne pokoje wyposażone w klimatyzację pozwalają na wypoczynek już od 30EU za noc. Hoteli jest w Le Marin oczywiście więcej i o nich piszemy więcej na stronie www.mojekaraiby.eu. Wieczorne Mohito i pierwszy dzień uznajemy za zakończony. Jest 9.30 rano, kończymy pyszne śniadanie i wyruszany eksplorować Martynikę, pierwszy dzień w raju rozpoczęty. Karaiby i Martynika zdobyta.

“Zapraszamy na Karaiby, najpiękniejsze miejsce na świecie, gdzie wszystko dzieje się wolniej a pogoda dopisuje zawsze i jest niezmienna. Live Slow, Sail More, Work Less”