Saint Lucia – Pigeon Point, Rodney Bay (cz6)

Nasza łódka rozpędziła się na silnikach i rozpoczęliśmy żeglowanie – podniesiony grot, genua i wiatr niosący nas prosto na południe. Karaiby i pełne morze – piękne widoki, huśtawka i cudowne, przecudowne powietrze. Od początku zacząłem dość skuteczną walkę z bloczkiem grota, fałami i szotami żagli. Młynki, kabestan i ryfy grota. Dopisywała nam pogoda i lekkim baksztagiem po kilku godzinach dopłynęliśmy do zatoki Rodney Bay rzucając kotwicę przy Pigeon Point. Zmierzch pojawia się na Karaibach dość systematycznie w okolicach godziny osiemnastej i dziewiętnastej.

Wąsy kotwicy zsunęły się do wody i załoga ruszyła na ląd miejscowości Gros Islet. Przywitanie lokalne to pytanie o „trawę”, budka telefoniczna, w której ustawione były wielkie głośniki estradowe i nieustająca muzyka reggae. Ugościliśmy się lokalnym rumem, który zawierał 90% alkoholu i działał piorunująco – lokalesi jednak nie mieli z tym większego problemu.

Tip! Marijuana wpisana jest w religię Rasta, jednak prawo zabrania używania czy hodowania tej używki. Lokalni mieszkańcy nie mają raczej z tym problemu – jednak jeśli w jakiś sposób policja zatrzyma turystę z narkotykami na jachcie grozi to konfiskatą całej łodzi i wyrokiem nawet dożywocia ( więc nieco dłuższych wakacji aniżeli przewidział plan ).

Politycznie widać tutaj odcisk Ameryki Północnej – duma ze zdobytej prezydentury Barrack’a Obamy czyni, iż czarni obywatele Karaibów czują się pewniej i jednocześnie bardziej odpowiedzialnie – pomijając delikatnie obecne na wyspach używki. Na pewno dopisuje humor, wiatr niosący się w otwartych pickup’ach i relaksująca ludzi pogoda z morzem. Gros Islet zwiedziliśmy jedynie pobieżnie snując się po lokalnych barach. Dochodziła 23.00. Temperatura i Karaiby to ciągle 25-30 stopni. Żar bez słońca leje się z nieba.

Wydaje się jednak że dość szybko udało nam się przystosować poza pierwszym basenowym poparzeniem w Le Marin. Lokalna knajpa i pierwsze rewelacyjne tutejsze piwo Piton przekonało nas do drobnego opóźnienia w powrocie. Poznany przez nas Jeffrey w szczegółach opowiedział nam „jak się u nas żyje i jak fajnie jest”. Zupełnie niesamowite lokalne miejsce, z lokalnymi zwyczajami siedzenia do białego rana, zasypiania na motocyklach i na plaży w zupełnie dowolnych miejscach. Jest cudownie!

Tip! Ruch na St.Lucia jest lewostronny. Głównym środkiem transportu publicznego są mikrobusy i małe auta. Nie ma właściwie sieci autobusów. Drogi są w dobrym stanie.

Powrót na łódź odbył się bez przeszkód, ponownie dotknęliśmy Atheny i udaliśmy się spać.