Martynika – Le Marin (cz2)

Poranek to oczywiście śniadanie. Nie dopadła nas żadna forma JetLag’u i obudziliśmy się o 5.30 🙂 Obok rezydencji wyposażonej w basen i bardzo miłą obsługę udaliśmy się do sklepu Ed Ed ( jedynego większego marketu w Le Marin – oprócz leżącego dalej dużego Championa ), gdzie zaczęliśmy od zakupów i kawy w barze obok. Nie powiem – niezła!

Sklep otwierają w sobotę o 10.00, więc nie ma się co spieszyć – można zacząć właściwie odpoczywać. Zakupy odbyły się zgodnie z planem – zwracamy uwagę, iż tylko lekkie i warzywne jedzenie ma tutaj rację bytu. Wędliny są raczej niepopularne i mięsa jako takie, choć dostępne nie cieszą się zbytnio popularnością. Rum, alkohole i wysokoprocentowe trunki są cenowo podobno do Europy ( Martynika to przecież terytorium Francji ), zatem możemy wyszukiwać smaczki takie jak HSE, Mountain Gay Rum czy Draccos. Papierosy są w sklepie niedostępne, a ich cena na Martynice to około 24pln za paczkę Marlboro ( warto i można tutaj rzucić palenie bez dodatkowych motywatorów ) 🙂

Po śniadaniu wylądowaliśmy w pierwszej wodzie Karaibów – czyli basenie, gdzie z widokiem na całą marinę i miasto odpoczęliśmy po 11 godzinach lotu sącząc doskonały rum z lodem i limonką. Temperatura w okolicach 30 stopni i spora wilgotność powietrza powoduje, iż opalenizna pojawia się natychmiast, na co należy zwrócić naprawdę baczną uwagę!

Tip! Kremy UV są absolutnie niezbędne. Jeśli chodzisz w klapkach ( co jest konieczne 🙂 stopy to UV50, podobnie ramiona, uszy – skwar jest niesamowity. Woda dodatkowo wzmaga uczucie błogości, co wieczorem mści się na skórze potwornie. Sugerujemy zabieranie palety od UV15, UV30 i UV50, dodatkowo Bepanthen oraz środków przeciwpoparzeniowych ( to może zdarzyć się zawsze ).

Karaiby i Martynika pachną egzotyką, błogością, pięknem natury, energią i czasami ubóstwem, tandetą i momentami biedą – ale na pierwszy rzut oka nigdy smutkiem. To tak bardzo odmienne w stosunku do Polski – ludzie fizycznie nie przejawią oznak niezadowolenia, marazmu czy znudzenia. No może poza spotykanymi grupami lokalnych mieszkańców, którzy pod chmurką przez kilka godzin palą sobie trawkę.

Od pierwszego dnia towarzyszy nam motto Karaibów: „Work Less, Sail More, Live Slow”.

Basen odprawiony i ruszyliśmy na zwiedzanie Le Marin. Tuż obok Residence Des Iles jest wspomniana już wcześniej wypożyczalnia samochodów. Kaucja za wypożyczenie samochodu to 200EU ( istotny jest fakt, iż wypożyczalnia NIE pobiera tejże kwoty, a jedynie zastrzega sobie możliwość pobrania pieniędzy z karty w momencie uszkodzenia pojazdu – to ważne, ponieważ nie przeprowadzane są żadne transakcje dodatkowe ). Dostępne samochody to w większości marka Peugot lub Renault ( Karaiby i Martynika dbają o interes narodowy ). Polecamy tani i wygodny Renault Symbol ( odpowiednik europejskiego Megane ) – klimatyzacja, przestronny bagażnik i dość porządny silnik diesla.

Le Marin to przede wszystkim marina, kilka restauracji, butiki i najważniejszy punkt – Mango Bay, gdzie ze względu na darmowy internet pojawiają się żeglarze, turyści i podróżnicy. Można śmiało powiedzieć, iż jest to punkt zborny całego miasta. Internet jest tutaj dostępny od 7.00 do 18.00. Później możemy już korzystać tylko z uroków jedzenia i trunków. Osobiście odkryliśmy znane i popularne na Martynice piwo Lorraine ( 2EU ), które w tamtejszych warunkach pogodowych jest po prostu rewelacyjne. Menu Mango Bay jest równie bogate – najeść można się do pełna już za 6EU, a stron w karcie jest blisko 6. Smacznego!

Innym ciekawym miejscem jest restauracja Zanzibar – krewetki, homary, kangury, pizze i pełne menu owoców karaibskiego morza. Samo menu również jest dość okazałe, co widać na poniższym zdjęciu. Pamiętajmy – to Francja, więc na jedzenie trzeba trochę poczekać, a wino jest absolutnie niezbędne – najlepiej w dużych objętościach i dużych butelkach. Polecamy argentyńskie wino Kaiken – piękny bukiet smaków od początku do samego końca ( butelka 35EU ).

Marina jest bajkowa – tygiel narodowy, piękne jachty, łodzie motorowe, katamarany z łopoczącymi flagami z wszystkich regionów świata – od Ameryki poprzez Europę do Australii i Nowej Zelandii. Sama marina jest dobrze zorganizowana pod kątem obsługi, dostępu do prądu, wody czy ciśnienia. Posiada własne warsztaty remontowe, restaurację, oświetlenie oraz system monitoringu. Obyśmy w Polsce mieli możliwość zobaczenia kiedyś takiej konstrukcji :). Spacer trwał ponad godzinę, podczas którego chłonęliśmy cuda konstrukcyjne, karaiby przy kei, wanty, fały, szoty, groty i genuy. Wycieczka na Karaiby i łódź to raczej podstawa – szczególnie mając na uwadze łatwość w przemieszczaniu się pomiędzy wyspami – to stanowczo tańsze od promów i samolotów prywatnych czy liniowych – takich jak Liat, AirAntilles czy Air Caraibes. Jednocześnie na pewno o wiele tańsze od prywatnych lotów np. liniami AirWak, gdzie przelot z Martyniki na Union Island to koszt 3500EU 🙂

W samym Le Marin jest dużo firm czarterujących łodzie i katamarany. Poznaliśmy się skutecznie z wiekszością z nich, co na pewno ułatwi nam organizację wynajmu przy następnych wyjazdach. Jeśli wiatr powieje zbyt mocno na miejscu można również zakupić dowolną łódź czy katamaran. My skorzystaliśmy z firmy Autremer Concept i katamaranu Athena38.

Tip! W Le Marin jest szpital, więc w razie awarii możemy z niego skorzystać – pamiętajmy o ubezpieczeniu oraz szczepieniach. W ubezpieczeniu powinny znaleźć się takie elementy – jak leczenie, transport, zmiana terminu wylotu i co brzmi złowieszczo – transport zwłok do kraju. To niebagatelny koszt 9.000EU + obsługa w okolicach 6.000EU. Szczepienia możemy zrobić w kraju i powinny one objąć dur brzuszny, żółtaczkę A+B, tyfus oraz inne wybrane. Koszt to około 400pln. Polecamy gabinet Ireny Dziewońskiej ( www.szczepieniatropik.pl ). Ubezpieczenie oscyluje w okolicach 9pln za dzień np. w banku Inteligo ( ubezpieczenie PZU Wojażer ). Karaiby bywają czasem zdradliwe zupełnie przypadkowo – pamiętajmy o tym!

Tip! W Le Marin niedaleko mariny znajduje się malutki targ, gdzie możemy zakupić ciekawe lokalne gadżety po naprawdę atrakcyjnych cenach. Karaiby w pełnej krasie – od kapeluszy poprzez drobiazgi, ozdoby do lokalnych ubrań ( targ czynny jest tylko do 14.00 ).

Zwiedzanie Le Marin to kościół, bardzo charakterystyczny cmentarz, lokalny sklep spożywczy ( gdzie butelka 0,75 rumu to 8EU ) i dyskusje z „lokalesami”, którzy są właściwie najważniejszą częścią miasta. Omijanie ich to omijanie żywej i kulturowej części Martyniki.

Tip! Angielski jest tu spotykany sporadycznie. 99% to francuski, informacje nie są dostępne po angielsku, co może na wstępie sprawiać problem. Bez znajomości angielskiego nie załatwimy praktycznie nic. Co ważne – choćby próba dogadania się po francusku poprzez proste Bonjour czy Merci odnosi niesamowity efekt i dodatkowy uśmiech na twarzach. W Mango właściciel na szczęście „anglezuje” i piwo dostaniemy bez kłopotu 🙂

Z nadchodzącym wieczorem spotkaliśmy się ponownie w basenie….
Martynika jest naprawdę ładna. A to przecież dopiero początek.