Tragiczne Saint-Pierre

Tragiczne Saint-Pierre

Saint Pierre to miasto, które zostało szczególnie mocno dotknięte przez los. Kiedy w 1902 roku wybuchł wulkan, zmiatając je niemal całkowicie z powierzchni ziemi, całkowicie zmieniło to dalsze losy tego miejsca. Nigdy nie odzyskało ono już dawnej świetności, obecnie zamieszkuje je zaledwie 5 tysięcy mieszkańców. Stanowi niemałą atrakcję turystyczną ze względu na pozostałe ślady wybuchu wulkanu i wielu pamiątek uwieczniających owo wydarzenie.

Nazywane „Małym Paryżem Antyli”, Saint Pierre przez wiele lat stanowiło perłę i ozdobę Karaibów. Przez cały XIX wiek uważane było za wielkie miasto handlowe, finansową mekkę Karaibów, miejsce, gdzie był największy obrót trzciną cukrową. Mieszkali tu właściciele plantacji. W momencie zniesienia niewolnictwa to właśnie St-Pierre stało się pierwszym eksporterem rumu na cały świat, zyskując na tym towarze niemałe bogactwo.

Ciekawostką jest fakt, że wulkan Pelee wybuchł tuż przed pierwszymi wyborami samorządowymi, w których udział mieli brać wszyscy mieszkańcy wyspy, także i kolorowi. Sejsmiczna aktywność wulkanu rozpoczęła się już w kwietniu 1902, powodując niekontrolowany przypływ oraz zabijając pracowników pobliskiej fabryki. Wtedy też przestraszeni mieszkańcy północnego regionu wyspy udali się do St Pierre w celu ratowania życia. Przewrotność losu sprawiła, że niestety nie znaleźli tam spokoju. Pod koniec kwietnia naukowcy ostrzegli mieszkańców o nadciągającym wybuchu, lecz posłuchało ich niewielu, gdyż obywatele Saint Pierre nie chcieli zostawiać swoich majątków. Miasto opuściło tylko kilkaset osób.

Katastrofa miała miejsce 8 maja 1902, powodując na miejscu śmierć 30 tysięcy ludzi. Chmury gazu o temperaturze 1000 stopni Celsjusza przemieściły się przez miasto z prędkością ponad 200 kilometrów na godzinę, zmiatając z powierzchni wszystko, co żywe. Pozostały jedynie ruiny oraz jedyny ocalały – więzień, ukryty za grubymi murami swojej celi. Gdy przeszły te straszne chwile, stolicą Martyniki został Fort-de-France, a miejsce stało się już tylko atrakcją turystyczną wzorowaną na antycznych ruinach.

Co można tu zobaczyć? Pierwszym miejscem wartym zwiedzenia są ruiny Teatru, wzorowanym niegdyś na podobnym obiekcie w Bordeaux. Pozostały z niego piękna, bogato zdobiona klatka schodowa oraz miejsce, gdzie była scena. Za tym budynkiem znajduje się nietknięte podziemie więzienia, nazwane „Lochami Cyparisa”, na cześć jedynego ocalałego z katastrofy. Warto tu nadmienić, że człowiek ten, poważnie poparzony, znalazł pracę w cyrku Barnaum i był pokazywany jako atrakcja wesołego miasteczka. Cyparis stanowi miejscową legendę, jego imieniem nazwana została między innymi linia kolejowe – Cyparis Express.

Ciekawą pozostałością są także ruiny Domu Zdrowia – czyli pierwszego szpitala psychiatrycznego na Antylach, gdzie stosowano hydroterapię. Nad samym morzem znajdują się ruiny hali targowej z nietkniętymi ścianami. Nieco dalej można przejść się miejscami, gdzie znajdowały się ulice, i obejrzeć ruiny kościoła, budynków mieszkalnych i publicznych. W 1991 roku grupa archeologów pracowała nad usunięciem starego pyłu w celu odsłonięcia wszystkich ruin, w tym zniszczonych lamp ulicznych, chodników, ścian.

Na pewno rzucać się może w oczy fakt, że większość ruin nie jest w żaden sposób porośnięta trawą ani pnączami; jedynym budynkiem, na którym osiadły jakiekolwiek rośliny, jest stary Kościół Forteczny. Większość budynków nie jest odbudowywana, poza miejską Katedrą oraz House of Genius.

Trzeba także zaznaczyć, że w 1932 roku wybudowano tutaj Muzeum Wulkaniczne, w którym obszerna kolekcja fotografii prezentuje miasto przed erupcją oraz tuż po niej, oraz znaleźć można sporo artefaktów, ocalałych z katastrofy.

Być może miejsce to jest nostalgiczne, ale na pewno warto je zobaczyć, gdyż jest ono niczym nowożytne Pompeje.